Malarstwo
Zesłanie Studentów
Jacek Malczewski "Zesłanie Studentów""
Odpocząć - jak kto potrafi
Kończymy bliską Syberią
Skrócony kurs geografii
Śpi - kto spać może po drodze
Trudnej jak lekcja historii
Na wielkiej pustej podłodze
Egzamin wstępny katorgi
Najmłodszy w mapę jak w okno
Patrzy sczytując litery
Układa drogę powrotną
Przez białe wiorsty papieru
Dwaj inni usiedli razem
Dręczą się w mokrych ubraniach
Jak by tu ojcu pokazać
Naganne ze sprawowania
Ten ściągnął buty tarł palce
Ten nogą zdrętwiałą kołysze
Ten jeszcze myśli o walce
Ten Odyseję już pisze
A żołdak spity jak bela
Śpi i karabin odrzucił
Wie nawet już w majaczeniach
Że i tak nie mają gdzie uciec
Szynele o wyrok za duże
Kij co z wilgoci poczerniał
Książki tobołki podróżne
Pod wielką mapą Imperium
Jacek Kaczmarski "Zesłanie Studentów"
Zatruta Studnia
Zatruta Studnia
Jacek Malczewski "Zatruta Studnia"
Mróz tak siarczysty że palce zagina
Lecz tam gdzie studnię pod lodowce wbito
Ciałami zmarłych przetrawiona glina
Cieczą zdrój jasny syci jadowitą
Milczy szafarka i nad wiadrem czeka
Aż wiatr kolejnych tułaczy przygoni
Nie drgnie pod czapką jakucką powieka
Gdy będą pili z jej wystygłych dłoni
Kto się tej wody chociaż raz napije
Tego oplotą jadowite żmije
Nie zazna serca normalnego bicia
Ni chwili myśli spokojnej za życia
Będzie w szaleństwie szarpał własne ciało
Rył pazurami pod lodową skałą
I póki życia każdą chwilę strawi
Żeby zatrute źródło bólu zdławić
Lecz są i tacy którym łyk napoju
Nad studnią jadu szepnie o spokoju
Ci na bezdrożnych północnych przestrzeniach
Zapomną domu swego i imienia
Im czas oszczędzi pośpiesznej siwizny
W zdumieniu będą własne macać blizny
W barłóg zawszony jak w weneckie łoże
Sny wniosą które nie czują odmrożeń
Ty który słuchasz jak się słucha baśni
Albo wyblakły odczytuje napis
Nie wierzysz, uśmiech twoją twarz rozjaśnił
Bo tyś się dawno już z tej studni napił!
Jacek Kaczmarski "Zatruta studnia"
Wigilia na Syberii
Jacek Malczewski "Wigilia na Syberii"
Ukrop nalewam w szklanki
Przy wigilijnym stole bez słowa
Świętują polscy zesłańcy
Na ścianach mroźny osad wilgoci
Obrus podszyty słomą
Płomieniem ciemnym świeca się kopci
Słowem - wszystko jak w domu
"Słyszę z nieba muzykę i anielskie pieśni
Sławią Boga że nam się do stajenki mieści
Nie chce rozum pojąć tego chyba okiem dojrzy czego
Czy się mu to nie śni"...
Nie będzie tylko gwiazdy na niebie
Grzybów w świątecznym barszczu
Jest nóż z żelaza przy czarnym chlebie
Cukier dzielony na kartce
Talerz podstawiam by nie uronić
Tego czym życie się słodzi
Inny w talerzu pustym twarz schronił
Bóg się nam jutro urodzi.
"Król wiecznej chwały już się nam narodził
Z kajdan niewoli lud swój wyswobodził
Brzmij wesoło świecie cały oddaj ukłon Panu chwały
Bo to się spełniło co nas nabawiło serca radością"...
Nie, nie jesteśmy biedni i smutni
Chustka przy twarzy to katar
Nie będzie klusek z makiem i kutii
Będzie chleb i herbata
Siedzę i sam się w sobie nie mieszczę
Patrząc na swoje życie
Jesteśmy razem - czegóż chcieć jeszcze
Jutro przyjdzie Zbawiciel
"Lulajże Jezuniu moja perełko
Lulaj ulubione me pieścidełko
Lulajże Jezuniu lulajże lulaj
A ty go Matulu w płaczu utulaj"...
Byleby świecy starczyło na noc
Długo się czeka na niego
By jak co roku sobie nad ranem
Życzyć tego samego
Znów się urodzi, umrze w cierpieniu
Znowu dopali się świeca
Po ciemku wolność w Jego imieniu
Jeden drugiemu obieca...
Jacek Kaczmarski "Wigilia na Syberii"
Powrót z Syberii
Jacek Malczewski "Powrót z Syberii"
Po rudej ziemi grabarz żuk pomału
Swą kulę ziemską ku jej losom toczy
Po rudych kudłach umęczone fauny
Drapią się chyłkiem ocierając oczy
Doniosły tutaj moje sztywne zwłoki
Abym obejrzał to com dawno wyśnił
Dwór opuszczony deski w miejsce okien
Ciszę tak wielką że słychać ruch myśli
Tutaj był kiedyś Rzym mój Grecja moja
W świątyniach stodół mieszkał Bogów zagon
Stojąc w obejściu w pozłocistych zbrojach
Na moje walki patrzyli z powagą
Tutaj ukryłem srebrnostrunną lirę
Która się stała duszą tego dworu
Tutaj indykom czytając Szekspira
Drżałem o losy swego Elsynoru
W tumanach kurzu tańczyły rusałki
Nimfy w dziewannach uwodziły wzrokiem
A ja Don Kichot wciąż niesyty walki
Świat ten mierzyłem małym groźnym krokiem
Potem mnie długo długo tu nie było
I oto wracam z najdalszej podróży
Stamtąd gdzie nic się z marzeń nie spełniło
Tu gdzie najgorsze sprawdzają się wróżby
W martwych pejzażach skrzydłem ptak nie strzepnie
Zgwałconej nimfie grobem szara łąka
Wróżka mych losów milknie głuchnie ślepnie
Na fauny czeka wrzaskliwa nagonka
Ręka poprawia obsunięty całun
Zimne powieki nasuwa na oczy
Po rudej ziemi grabarz żuk pomału
Swą kulę ziemską ku jej losom toczy